[Miloš Urban] Klątwa Siedmiu Kościołów

"Siedem praskich kościołów, siedem okrutnych morderstw. Kończy się XX wiek. Mieszkańcami ponurej jesiennej Pragi wstrząsa seria tajemniczych morderstw. Podejrzenie pada na człowieka bez pracy i przyszłości, ale z osobliwym talentem, kochającego miasto, które ginie na jego oczach. Udręczonej i rozbity, stanie się nowym Golemem, w którym można czytać jak w kryształowej kuli. Kto jest mordercą? Kto ofiarą? Kto zawinił, a kto tylko przymknął oko? Jak to się stało, że historia wypadła ze swych kolein, i kiedy w nie powróci?
"Klątwa Siedmiu Kościołów", horror rozgrywający się w magicznej Pradze, przynosi odpowiedzi na te pytania"

Do zakupu książki zachęca powyższy opis i świetna, rzucająca się w oczy okładka. I na tym chyba to co dobre się kończy. Nie skończyłam czytać, bo mnie znudziła, a stwierdziłam, że męczyć się nie ma po co zwłaszcza, że mam co czytać.
Niby ciekawa, ale nie do końca. Język autora sprawia, że chce mi się spać, akcja rozwija się w ślimaczym tempie, a fakty z życia głównego bohatera, które miały być z założenia ciekawe zupełnie mnie nie pociągają. Nawet Praga, miasto, które bardzo lubię jakoś nie sprawiała, że ciągnęło mnie do dalszego czytania.
Czytałam opinie, że książka ta jest bardzo dobra, może więc jestem wyjątkiem, który uważa inaczej?
Jeśli czytaliście - co sądzicie o "Klątwie"? Jeśli nie - ja nie polecam.